__________________________________________________________________________
Tori
Wystukiwałam
paznokciami rytm piosenki płynącej z moich słuchawek, lub telefonu, chyba ta
druga wersja jest poprawniejsza, ale zostawmy to. Uwielbiam tą piosenkę, mojej
ulubionej piosenkarki Cher Lloyd. Swagger Jagger. Uwielbiam wszystkie, ale nie
wiem czemu tą i Oath najbardziej. Mam też wielu innych ulubionych wykonawców.
Lubię muzykę, nie ukrywam, że od zawsze chciałam śpiewać, ale coś nie wypaliło
i teraz jestem... kim ja jestem? Jestem Victoria Bush, ale każdy mówi do mnie
Tori, nie wiem czemu, ale nie lubię mojego pełnego imienia, jest, nie wiem
jakie, ale go nie lubię i już. Jestem Amerykanką, pochodzę z małego miasteczka
w Kalifornii, mam młodszego brata o imieniu Brad, często się śmieją, że to Brad
ten on Angeliny, ale ja uważam, że grubo się mylą, ponieważ on wcale nie
przypomina tego mężczyzny. Mam też dwie kuzynki, Clarę i Ellę, które są
bliźniaczkami i tak samo jak ja kochają jeden z zespołów, ale do tego dotrę
później. Mój kuzyn Drake to prawdziwy wariat. Zawsze jak widzi jakiegoś
chłopaka, obejmuje mnie i mówi, że jesteśmy razem, taa... chciałby. Mam wielu
kuzynów, ale z większością nie utrzymuję stałego kontaktu, czemu sama nie wiem,
ale już tak jest.
Wracając
do tematu tego zespołu, to chodzi o sławnych na całym świecie One Direction.
Tsa, wszystkie dziewczyny piszczą, ślinią się, gwałcą plakaty... no
przynajmniej te koleżanki moich kuzynek. One są podobne, tylko w tej ostatniej
kwestii się nie wypowiem, bo nie wiem czy to robią, czy nie, ale mam nadzieję,
że nie. Okropne. Wchodzisz do pokoju i widzisz jak twoja kuzynka... dobra, bo
zwrócę kanapkę.
Odbiegłam
od tematu, ale ok. Więc. Ja, Ella i Clara jesteśmy fankami tego zespołu, każda
z nas powinna mieć swojego ulubieńca, pech chciał, że każdej podoba się ten
sam. Zayn. Tutaj dramatyczna muzyczka, ale darujmy sobie. Nie skaczemy sobie do
gardeł z powodu Pana Bad Boya za dychę, ale dziewczyny zawsze piszczą, krzyczą
i inne bzdety.
Ja
wygrałam debilny konkurs zorganizowany przez niejaki Modest!, na
"dziewczynę" pana Malika. To durne, którzy normalni menadżerowie
wybierają swoim podopiecznym dziewczyny? Co racja, trzeba go naprostować, ale
bez przesady, udawana dziewczyna? Proszę was. Tak nisko chyba, jeszcze nigdy
nie upadli. Te wszystkie rzeczy z Larrym i innymi, choć nie mówię, że to ich
sprawa, bo teraz nie mogę. Podlegam im, jak kuźwa na złość, kiedy najbardziej
chciałabym im to wygarnąć. Nie mogę, bo stracę moją nową robotę. Nikt nie wie,
że wygrałam ten konkurs. Nikt nie wie, że coś takiego było, no może oprócz
kilku wtajemniczonych dziewczyn, ale one są teraz za bardzo zdruzgotane tym, że
przegrały z kimś takim jak ja i pewnie beczą w swoich pokojach, owinięte w
różowy kocyk w misie, bo przegrały związek ze swoim idolem. Też bym się tak
zachowywała, ale nie wiem czemu, wybrali mnie. Może to przez ten mój
"cięty język", sądzą, że będę mogła go sobie ustawić. No, to kuszący
pomysł. Twój idol robi wszystko to, czego chcesz, bo jak nie to... właśnie. Bo
jak nie, to co mu zrobię? No nic mu nie zrobię, bo nie będę mogła.
Samolot
wylądował. Wstałam szybko, chowając telefon do kieszeni, stanęłam na palcach i
zdjęłam torbę. Wyjęłam jedną słuchawkę z ucha, nakładając sobie torbę na ramię,
ruszyłam do wyjścia. Była cholerna kolejka i musiałam stać i tupać nogą, oraz
oglądać siedzenia przez jakieś bite pięć minut, jak nie więcej. Gdy udało mi
się wydostać z tej piekielnej maszyny, której nigdy nie używałam. Nigdy nie
wyjeżdżałam poza granicę Stanów, a teraz jestem w Anglii. Będę tutaj mieszkać
przez rok z moim aroganckim, wkurwiającym, irytującym i co ino, idolem.
Wcześniej mogłabym skakać z radości, ale nie teraz.
On się
zmienił, niestety. Każdy to widzi. Chyba nawet idiota, zauważy, że z
wesołego chłopca w bejsbolówkach, z ciągłym, zaraźliwym uśmiechem na ustach,
biegający po hotelach i rozwalający wszystko na swojej drodze chłopak, który
chował się przed ochroniarzem, a jak ten go znalazł, razem z przyjacielem umiał
go przycisnąć drzwiami i nie wpuścić do pokoju, ten chłopak, który ze spodniami
osuniętymi tak, że wszyscy widzieli jego bokserki uciekał przed ochroniarzem,
teraz zgasł…
Przez
większość czasu widać zdjęcia z papierosem w ustach, ciągle zdenerwowany z
zaciśniętą szczęką, chodzi pomiędzy ludźmi, odpychając wszystkich od siebie,
swoją zabójczą aurą i postawą, która mówi „nie podchodź, bo dostaniesz w ryj”.
Teraz chce zrobić z siebie Bad boy’a i seryjnego mordercę, żeby ukryć to jaki
był wcześniej. Prawda, że ma teraz dwadzieścia jeden lat, ale to nie znaczy, że
nie może nadal być słodkim chłopczykiem sprzed dwóch, lub trzech lat. Tylko to
chodzi nie tylko o niego.
Media
wymyślają, co jakiś czas nową plotkę. Pamiętam jak raz poszedł na miasto ze
swoją starszą siostrą, później w plotkarskich gazetach były artykuły, że „Zayn
Malik woli starsze”, „Czy gwiazdor One Direction, znalazł swoją miłość?” i inne
bzdety, które jak tylko widziałam, miałam ochotę podpalić kiosk i tańczyć na
jego zgliszczach.
Od
czasu do czasu wyszukują jakiś zdjęć z nielegalnych wyścigów, lub walk
organizowanych w jakiś szemranych ulicach stolicy Wielkiej Brytanii. Czasami
chłopak na nich, przypomina Malika, ale w większości przypadków, to tylko
podobizna, raz może zdarzyło się, że to rzeczywiście był on.
Potem
pamiętam jaka była wojna na Twitterze, to tak zwana „drama”, która rozpoczęła
się od tego, jak jedna laska napisała, że się z nim przespała i takie inne. No
jak prawdziwa Zayn’s girl chciałam jej poderżnąć gardło, ale tylko wzięłam
popcorn i usiadłam przed laptopem oglądając kolejny odcinek serialu „White
Collar”.
Kiedyś
wyciekły zdjęcia z jakiejś imprezy, na której rzekomo był nasz Pan Bad Boy,
potem wszyscy się jarali palącym Malikiem, na kilku zdjęciach. Wiem, że nie
powinnam, ale muszę przyznać, że wyglądał tam seksownie…
Założyłam
ciemne okulary, czując jeszcze zimowe słońce na swojej twarzy. Okulary
przeciwsłoneczne w zimie… Londyn się uśmieje, jak tylko zobaczy nowo przybyłą
Tori Bush, Amerykankę z krwi i kości. My jesteśmy przyzwyczajeni do dodatnich
temperatur powietrza w ziemie, dlatego wszędzie ze sobą je zabieramy, tak na
wszelki wypadek.
Szłam
po pasie startowym, wymijając liczne maszyny, stojące na uboczu, oglądając je z
uwagą. Tyle osób przez ten czas ginęło w nich i to może dlatego nigdy nie
chciałam nimi latać. Bałam się tych piekielnych maszyn, odkąd moja znajoma
zginęła w jednej z katastrof lotniczych, nad Pacyfikiem.
Weszłam
do hali przylotów, od razu odsuwając kurtkę, gdy ciepłe powietrze z licznych
grzejników doleciało do mojej zimnej skóry. Na dworze był lekki mróz, ale to
nic. Trzeba się hartować, zwłaszcza, że trzeba przeżyć rok w tym mieście.
Przeszłam
przez liczne barierki i na szczęście żadna nie pisnęła. Uśmiechnęłam się pod
nosem, idąc do poczekalni. Usiadłam na jednym z krzeseł, które były ze sobą
połączone. Czuć było od nich nutkę cytrynowego środka do drewna. Przymknęłam
oczy, wciągając ten dziwny zapach. Nigdy nie przepadałam za tym środkiem, ale
przypominał mi teraz dom, a to mnie lekko odpręża.
Wizja
tego, że przez większość roku nie będę w kontakcie z rodziną i przyjaciółmi,
napawa mnie lękiem. Nie dam rady, udawać dziewczyny takiego idioty jakim jest
Zayn, bez wcześniejszego wypłakania się przyjaciółce nawet przez takie coś jak
Skype.
Tylko
jeden problem… Kate nie wie, że jestem teraz dziewczyną sławnego na całej kuli
ziemskiej chłopaka, stałam się łatwym celem do nienawiści, połowy ludzkiej rasy
i takie inne duperele…
Słyszałam
jak informowano o przylotach i odlotach różnych samolotów, rozważając możliwość
wrócenia do domu. Dzisiaj jest 7 stycznia 2014 roku. Przez kolejne, równe
dwanaście miesięcy będę mieszkać w domu, „pana” Malika, będę z nim jeść
prawdopodobnie wszystkie posiłki, spędzać z nim większość dnia i mam nadzieję,
że nie ucieknę po kilku dniach, spędzonych w tej klatce, zwanej jego domostwem.
Podobno
jego willa jest, że tak powiem zajebista. Nikt nie widział jej wnętrza, jest dobrze
ukryta. Ogólnie on ceni swoją prywatność. Mam nadzieję, że nie zamknie mnie w
piwnicy o chlebie i wodzie, jeśli coś źle powiem w jakimś wywiadzie. Na
przykład zdradzę, że śpi na prawym boku, w pozycji embrionalnej, ssąc kciuk. To
by było słodkie, słodki, mały chłopiec, śpiący z misiem i kocykiem.
Usłyszałam,
że zegar wybija południe. Tak jak było w umowie, o tej godzinie miałam być na
lotnisku. Wstałam ze swojego już ciepłego i nawet wygodnego miejsca,
poprawiając torbę na ramieniu, ruszyłam w kierunku obracanych drzwi. Zasunęłam
kurtkę, prawie pod samą szyję i naciągnęłam kaptur na głowę.
Tuż
przed budynkiem, pod małym daszkiem stał ubrany na czarno mężczyzna, trzymający
w rękach tabliczkę z napisem „Witaj, Victorio!”. Wywróciłam oczami i miałam
ochotę przyjebać mu w ryj, za to, że używa mojego pełnego imienia, choć… jak mi
podpadnie, to może będę mogła wypróbować na nim, swój lewy sierpowy?
Uniosłam
kącik ust, na samą tą myśl i ruszyłam w kierunku pana ochroniarza. To nie był
ten ochroniarz, którego chciałam tutaj zobaczyć. Od zawsze lubiłam Paula i
teraz bardzo chciałabym, żeby on mnie odebrał, ale były pogłoski, że skończył
już swoją pracę z zespołem One Direction.
Pan
Goryl skinął głową widząc mnie, na co odpowiedziałam lekkim mrugnięciem (sama
nie wiem czemu). Poprowadził mnie do jednego z luksusowych samochodów stojących
na parkingu przed lotniskiem. Ten nasz to był czarny Mercedes z przyciemnionymi
szybami na tyłach. Powiem szczerze, mnie to nie przeszkadzało. Przynajmniej
nikt nie będzie na mnie patrzył.
Podałam
mu torbę, a on tylko popatrzył na mnie jak na jakąś idiotkę i otworzył
bagażnik. Sama musiałam umieścić w niej bagaże, przy tym posyłając Panu
Gorylowi złowrogie spojrzenie.
Był na
tyle uprzejmy, że otworzył mi drzwi do samochodu i mogłam wsiąść do niego nie
wszczynając przy tym niepotrzebnych kłótni.
Pomyślałam,
że rozprawimy się później, jak już się z wszystkim dobrze ugadam.
Zajął
miejsce za kierownicą i odpalił pojazd.
***
Stojąc
przed drzwiami pokoju w którym miałam spotkać się z wszystkimi ludźmi z którymi
mam pracować, włącznie z moimi idolami, nie wiedziałam co mam robić. Krzyczeć,
piszczeć, czy normalnie stać, normalnie się zachowywać.
Po
chwili ciszy usłyszeliśmy odpowiedź na nasze wcześniejsze pukanie.
Przełknęłam
głośno ślinę, kiedy drzwi się otworzyły i zostałam wepchnięta do środka przez
Pana Goryla.
Popatrzyłam
na kanapę po prawej stronie pokoju. Siedziały tam cztery osoby. Niebieskooki
blondyn, niebieskooki brunet, zielonooki brunet i kolejny brunet o sarnich
oczach. Brakowało tylko tego jednego. Prawdopodobnie nie raczył się nawet tutaj
zjawić.
Przy
biurku przede mną siedzieli dwaj mężczyźni, a przed nimi stały dwa krzesła. To
lekko przypominało mi urząd stanu cywilnego. To nie było dobre porównanie.
Odwróciłam
się w moją lewą stronę i w ciemniejszej części pokoju zobaczyłam jasną plamkę i
usłyszałam stukanie o ekran telefonu. Czyli jednak jest tutaj.
Westchnęłam
przeciągle i przygryzłam lekko wargę, przymykając oczy.
- Nie
gryź wargi – doleciało do mnie ciche mruknięcie skierowane do mojej osoby.
Wstrzymałam
na chwilę oddech, kątem oka obserwując jak jego postać wyłania się z mroku i
powoli do mnie podchodzi. Był taki jak zawsze na zdjęciach, plakatach, kubkach,
wszędzie, właśnie. Wszędzie. Oni byli wszędzie i to mnie najbardziej
przerażało, że ja jakiś czas jakieś dziewczyny będą nosić majtki z wizerunkiem
mojego „chłopaka”.
Westchnęłam
cicho gdy do moich nozdrzy doleciał zapach jego perfum wymieszanych z wonią
papierosów. Zawsze zastanawiało mnie jak on pachnie, teraz mam dowód. Pachnie
wspaniale, nawet sobie nie wyobrażałam, że tak może pachnieć, ale tak pachnie i
Jezu, czemu ja ciągle używam tego słowa…
Obszedł
mnie dookoła, wyraźnie czułam jego wzrok na sobie, na każdej części mojego
ciała i nie mogłam się ruszyć, co było mało komfortowe. Chciałabym uciec, ale
nie umiałam, stałam tam i czekałam aż skończy mnie okrążać.
Przystanął
z mojej lewej strony i delikatnie opuszkiem palca przejechał po moim policzku,
na co odruchowo przygryzłam wargę i przymknęłam oczy. Było jak w typowym
fanfiction które czytałam z kuzynkami.
- To
ona? – mruknął zapewne kierując spojrzenie na mężczyzn za biurkiem.
Poczułam
dziwne ukłucie w brzuchu, bo wiedziałam, że chodzi mu o mnie.
- Tak,
to ona – odparł jeden z mężczyzn. – Wygrała konkurs i teraz będzie twoją
dziewczyną.
Poczułam
jak wiatr uderzył w moją twarz, co oznaczało, że Malik szybko poruszył się w
inną stronę. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam, że stoi przy biurku z rękami
umieszczonymi na nim i wpatruje się uparcie w mężczyzn.
-
Jesteście pojebani, czy pojebani? Urządzać konkursy na to, kto będzie moją
dziewczyną?! Powiem wam, że Modest! upadło niżej niż sądziłem – pokręcił lekko
głową i kontynuował. – Nie mam zamiaru z nią przebywać, odeślijcie ją tam skąd
przyszła.
Zamrugałam
kilkakrotnie gdy dotarło do mnie, że traktuje mnie jak zwierzę. Jak zwykłą
dziwkę, którą może odsyłać i przysyłać.
Zacisnęłam
zęby, podeszłam do niego i nie zwracając na nic uwagi, wymierzyłam mu
siarczysty policzek.
- Nie
jestem dziwką, zwłaszcza twoją – syknęłam, wpatrując się w jego przepełnione złością
oczy. – Nie wrócę do domu, to moja jedyna szansa, ale co ty możesz wiedzieć,
wielki pan się znalazł, myślisz, że wszystko ci wolno? – uniosłam wyzywająco
brew, na co złapał mnie za ramiona i lekko podniósł.
Widocznie
zapomniał, że mam buty, kopnęłam go raz w kolano, ale że to mało dało,
wycelowałam wyżej i nagle głośny jęk przeszył powietrze, gdy Malik upadł na
kolana, chwytając się za kroczę. Zaśmiałam się pod nosem, choć moja pozycja
była stracona, gdyż leżałam na podłodze, dość blisko niego. Podniósł na mnie
wzrok, który dosłownie ciskał piorunami i wstał, celując we mnie pięścią, lecz
zrobiłam udany unik. Gdy wstawałam, jedną rękę okręcił sobie wokół mojej talii
i przyciągnął do siebie tak, że wylądowałam na jego kolanach. Byłam na niego
cholernie wściekła, ale z trudem zahamowałam odruch przeczesania jego włosów i
pocałowania go. Tak długo na to czekałam, a teraz siedziałam u niego na kolanach,
wpatrując się w jego oczy i słuchając jak uspokaja lekko przyspieszony oddech.
-
Sądzę, że do siebie pasują – mruknął jeden z mężczyzn za biurkiem, na co oboje
popatrzyliśmy na niego. Czułam jak ciepły oddech Malika odbija się od mojego
policzka, wywołując gęsią skórkę. – Oboje są siebie warci, widać, że dziewczyna
jest twarda i może postawić go do pionu, po mniej więcej dwóch miesiącach
pobytu z nim.
Prychnęłam
pod nosem, kręcąc głową. – Skoro po dwóch miesiącach, to czemu mam z nim
przebywać rok? – westchnęłam cicho gdy oddech chłopaka znalazł się na wysokości
mojej szyi, ale szybko opamiętałam się i znów wymierzyłam mu policzek.
- Jest
zadziorna, to prawda – odezwał się głos obok mnie, na co lekko zesztywniałam. –
Ale wątpię, żeby ciągłym biciem jakoś mi pomogła, terapia wstrząsowa, czy
chcesz się zabawić w Elenę z Greya? – zaśmiał się cicho, na co moje serce
zareagowało szybciej niż ja.
Pospiesznie
wstałam z jego kolan, wiedząc że całej sytuacji przyglądali się chłopcy z
zespołu, Pan Goryl i zapewne jeszcze ktoś.
- Pani
Robinson, mnie pasuje – znów się zaśmiał, lecz tym razem z lekką pogardą w
głosie.
- To
ile mam z nim być? – popatrzyłam na mężczyzn z zarządu (zapewne) siedzących za
biurkiem.
-
Począwszy od dzisiaj, do Nowego Roku 2015, panno Bush. Nie wymagamy od pani
przebywania w towarzystwie pana Malika przez okrągły rok. Przysługuje pani
prawo wyjazdu do rodzinnej Kalifornii na święta i uroczystości rodzinne. Pan
Malik może, ale nie musi towarzyszyć pani w tych wyjazdach, o ile wcześniej skontaktuje
to z nami. Przez pierwszy tydzień waszej znajomości, panna Bush nie może
pojawiać się w obecności pana Malika, aż do oficjalnego pierwszego spotkania,
które odbędzie się 14 stycznia bieżącego roku. W międzyczasie wypadają urodziny
pana Malika, może pani uczestniczyć w przyjęciu jedynie za zgodą pana Malika.
Tylko my zebrani w tym pokoju wiemy, że wasz związek to ustawka i tak ma
pozostać. Panna Bush jest zobowiązana wykonywać wszystko czego zachce pan
Malik, lecz przed wcześniejszym skonsultowaniem tego z nami. Oficjalne
ogłoszenie waszego związku zaplanowane jest na luty bieżącego roku. Po upływie
dwunastu miesięcy panna Bush musi porzucić wszelki kontakt z panem Malikiem i
wrócić do Ameryki. My zajmiemy się historyjką jak doszło do zerwania. Panna Bush
może powiadomić swoich bliskich o tym, że jest z panem Malikiem, ale dopiero w
lutym bieżącego roku. Jakieś pytania? – zerknął na mnie i na Zayna, ale my
staliśmy w kompletnym osłupieniu nadal próbując zrozumieć słowa, które padły
pod naszym adresem. – Widzę, że nie. Proszę podpisać kontrakt i możecie jechać
do domu – mężczyzna podał nam kartkę papieru i wskazał miejsce na podpisy.
Malik jednak okazał się być dżentelmenem, lub udawał i przepuścił mnie, choć,
może chciał popatrzeć na mój tyłek, bo byłam zbyt leniwa żeby usiąść, więc na
stojąco podpisywałam papier. Podałam mu długopis, wysilając się na uśmiech,
lecz jego twarz została niewzruszona, więc porzuciłam wszelkie chęci. Po
podpisaniu dokumentów, mężczyźni schowali je do teczki i skinęli głową.
Ruszyliśmy
do drzwi, które otworzył nam Pan Goryl. Wyszłam na korytarz, ciesząc się, że
mięśniak nie idzie z nami, lecz po chwili pożałowałam tej radości, gdy zostałam
dociśnięta do ściany.
- Masz
być posłuszna, nie chcę znowu być pośmiewiskiem w zespole. Będą śmiać się, że
dziewczyna mnie położyła. Nie waż się mnie dotknąć, inaczej wywalę cię z domu
na zbity ryj i tyle będzie po naszej znajomości, rozumiesz? – wysyczał mi
prosto w twarz, lekko plując przy tym.
- Tori
– wyszeptałam, odchylając głowę i chroniąc się przed ciosem, który mógł
nadejść.
- Co?
– odsunął się lekko, lecz wsunął kolano pomiędzy moje nogi, tak wysoko, że
nawet nie mogłabym przełożył nóg i uciec.
- Moje
imię – posłałam mu lekki uśmiech, obserwując jak po kilku mrugnięciach złość
opuszcza jego tęczówki. – Mam na imię Victoria, ale mówią na mnie…
Przerwało
mi uderzenie w ścianę obok mojej głowy.
- Nie
prosiłem o wykład jak masz na imię, szczerze to nic mnie nie obchodzi to kim
jesteś, dla mnie zawsze będziesz nikim.
Westchnęłam
cicho i spuściłam głowę, próbując jakoś zamaskować pieczenie w kącikach oczu.
Nigdy nie spodziewałam się, że osoba dla której przestałam się ciąć, osoba dla
której wstawałam i funkcjonowałam, nazwie mnie nikim. Przygryzłam wargę, co
zwróciło jego uwagę. Złapał mój podbródek i podniósł go, sprawiając że
patrzyłam prosto w jego oczy, ale obraz zamazywał się przez wodę wypełniającą
moje. Co chwilę mrugałam, żeby je odpędzić, ale zamiast je odpędzić wywołałam
jedną łzę spływającą po policzku.
Chciałam,
żeby przez chwilę okazał się być tym Zaynem z opowiadań. Tym, który ocierał łzy
dziewczyny, mocno ją przytulał i pocieszał, lecz on był sobą. Zniszczonym przez
media chłopakiem, który miał gdzieś uczucia innych. Zabrał kolano i odsunął
się, bez słowa ruszając do wyjścia. Odczekałam chwilę, starłam tą głupią łzę i
powoli poszłam za nim, prawie wcale nie pragnąc tego, żeby mieć go przy sobie.
Chciałam jedynie jakoś trafić do domu, a kazano mi jechać z nim.
Wyszłam
na zimne powietrze, na tyłach budynku stał kolejny samochód, kolejny czarny
Mercedes. W sumie, to chyba był ten sam, którym jechałam tutaj i teraz dotarło
do mnie, że jechałam autem Malika.
Otworzył
mi drzwi na tyły i gdy widział mój opór, prawie wepchnął mnie do środka,
sprawiając, że wylądowałam na kanapie, zdążyłam podkulić nogi, kiedy zatrzasnął
drzwi. Usiadł po drugiej stronie kanapy, blisko mojej głowy i znów wolałam tego
Zayna z fanfiction, który gładził dziewczynę po włosach szepcząc czułe słówka.
Zamiast tego pospiesznie usiadłam, wtulając się jak najbardziej tylko mogłam w
kanapę, najdalej od niego. Po chwili dołączył do nas Pan Goryl, usiadł za
kierownicą i ruszył.
- Mogę
spytać czemu płakałaś? – te słowa wyrwały mnie z zamyślenia.
Pan
Goryl wpatrywał się we mnie w lusterku i wiedziałam, że to on wypowiedział te
słowa.
-
Widział pan? – szepnęłam, odruchowo podnosząc dłoń do policzka.
- Tak,
dlaczego płakałaś? – zerknęłam na Malika, ale on tylko siedział, wpatrując się
w okno i zaciskając zęby, błądził palcami po szybie.
-
Nieważne – mruknęłam, zabierając dłoń z kanapy, obok której leżała ręka Malika.
Nie
mogłam znieść myśli, że za chwile może jej coś zrobić, ale wiedziałam, że Pan
Goryl siedzi tutaj z nami i wszystko jest dobrze.
-
Przepraszam, jak ma pan na imię? – przechyliłam lekko głowę, zwracając się do
kierowcy.
-
Logan – odmruknął kierowca.
Jego
imię przyprawiło mnie o śmiech, ale w sumie jest fajne, czego ja chcę? Pasuje
do niego.
***
Dom
Malika był wielki, znacznie większy niż sobie wyobrażałam, ale był też
przestronny i w środku urządzony tak ładnie, że aż dech w piersiach zapierało.
- Kto
urządzał? – rozejrzałam się i spojrzałam na chłopaka.
- Co
cię to? – odparował, unosząc wysoko brwi.
- Nic,
przepraszam – pokręciłam głową, opierając torby o ścianę na korytarzu. – Możesz
pokazać mi mój pokój?
-
Zaraz, najpierw kilka zasad – skrzyżował ręce, wpatrując się we mnie. – Po
pierwsze. Zakaz wychodzenia z pokoju od dwudziestej do dziesiątej rano,
zrozumiano? Po drugie. Masz nie wchodzić do mojego pokoju, chyba że dostaniesz
na to zgodę. Po trzecie. Zakaz dochodzenia do okien, nikt nie może cię tutaj
zobaczyć. Po czwarte. Nie wolno ci rozmawiać z dziewczynami, które tutaj będą.
- Będziesz
przyprowadzał inne? – odkaszlnęłam, aby mój głos brzmiał naturalniej.
- Tak,
to mój dom, a udawany związek niczego nie zmienia – wzruszył ramionami,
opierając się o ścianę.
-
Nawet jak oficjalnie będziemy razem? – zamrugałam kilkakrotnie, wpatrując się w
niego.
-
Słonko. My nigdy nie będziemy razem. Zapamiętaj, że to jest ustawka. Mam swoje
życie i w nim nie ma miejsca dla ciebie i twoich dziwnych marzeń.
Pokiwałam
lekko głową i wzięłam torby.
- To
zaprowadzisz mnie do pokoju?
Westchnął
przeciągle i z największym możliwym obrzydzeniem złapał mnie za ramię i
szarpnął, ciągnąc na górę.
Wpatrywałam
się tępo w schody, próbując nie nadepnąć na nic co się po nich walało.
- Masz
sprzątaczkę? – podniosłam na niego wzrok.
-
Przestań gadać, mam już cię dość, zrozum – odparował, wpychając mnie do pokoju w
którym spędzę najbliższy rok.
Był
ładny, to trzeba przyznać, ale nie teraz.
- Masz
tu siedzieć i być cicho, zrozumiano? – syknął na mnie, na co pokiwałam głową. –
Do kiedyś.
Zaśmiał
się pod nosem, zamykając drzwi. Słyszałam tylko oddalające się kroki, potem
pukanie do drzwi, a później zasnęłam wtulona w poduszki.
_________________________________________
Przepraszam za problemy, ale zepsułam sobie post i musiałam od nowa go publikować...
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
20 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ
OFICJALNY HASHTAG - #FakePL
Wasza @sweetiezialler
Ten FF jest super ♥
OdpowiedzUsuńZayn awwwwww ♥♥♥♥♥ już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów
OdpowiedzUsuńRozdział dość długi, ale nie narzekam :D
OdpowiedzUsuńOryginalny pomysł na ff. Zapowiada się ciekawie.
Życzę weny (: xx
Zapowiada się bardzo ciekawie. Czekam na dalszy ciąg :) xx
OdpowiedzUsuńGenialny
OdpowiedzUsuńO matko,genialny. Zapowiada się bardzo ciekawie i mam nadzieję,że tak będzie.:) Czekam na następny rozdział. ;3
OdpowiedzUsuńHm, zapowiada sie ciekawie. Zycze weny :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, zapowiada się ciekawie :3 Czekam na następny ;) xx
OdpowiedzUsuńCudowny rozdzial
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie
OdpowiedzUsuńJaki chuj z niego. Przeciez to jest Directionerka :/ licze ze uda im sie jakos do siebie dotrzec a ja czekam niecierpliwie na kolejny. Poinformuj mnie jezeli to nie o kolejnym rozdziale: @wioleek
OdpowiedzUsuńPS. Widze fanka 50 Twarzy Greya :D ja tez :D
Jezeli to nie klopot* (sorry na telefonie komentuje i ma czasami zawiechy xd )
OdpowiedzUsuńFajnie się zaczyna :)
OdpowiedzUsuńCzekam na cd :))
Łał O.O CHCEMY WIĘCEJ!!! <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam kiedy piszesz długie rozdziały!! Wtedy na dłużej mogę wczuć się w Twoje superowe opowiadania !! Czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział,ciekawie się zapowiada.Czekam na dalszy ciąg :)
OdpowiedzUsuńOjej ♥
OdpowiedzUsuńWow dużo się dzieje jak na pierwszy rozdział,ale podoba mi się to :) Ni emoge doczekać się kolejnego :) xHugNarryx
OdpowiedzUsuńJest genialny! Pisz dalej
OdpowiedzUsuńProszę kolejny <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny !! 3
OdpowiedzUsuń