Obudziło mnie trzaśnięcie drzwi w pokoju obok, czyli Zayn nie śpi.
Chodził po domu, prawdopodobnie czegoś szukał, tylko nie wiem czego i czemu.
Jęknęłam cicho, wyciągając dłoń w kierunku szafki nocnej, na której położyłam
mój telefon. Nacisnęłam odpowiedni guzik i ekran podświetlił się, ukazując moją
tapetę, czyli zdjęcie uśmiechniętego Malika z 2012 roku.
Mimowolnie uniosłam kąciki ust, wpatrując się w obraz, na którym jego
oczy zwężają się, tak, że prawie ich nie widać, okolice ust pokrywają się
lekkimi zmarszczkami, a język próbuje wydostać się z ust, ale napotyka zęby i
tylko kawałek wystaje poza nie.
Zmusiłam się, żeby oderwać od tego wzrok i przenieść go na godzinę. Dochodziła
dwudziesta druga, a ja nie spałam.
Odłożyłam telefon i położyłam się na plecach, wpatrując w sufit.
Co ja mam robić.
Nie wolno mi wyjść z pokoju po dwudziestej, chyba że…
On nawet nie zobaczy, że wyszłam z pokoju.
Siedzi teraz u siebie, pewnie zaraz pójdzie spać, to czemu nie
wykorzystać okazji?
Uśmiechnęłam się szeroko, sama do siebie. Gdyby ktoś mnie teraz
zobaczył, uznałby mnie za chorą psychicznie. A może nie jestem też taka w stu
procentach normalna, bo zgodziłam się na udawany związek z moim idolem.
Wstałam z łóżka, cicho odrzucając kołdrę i powoli kładąc nogi na
podłodze, żeby tylko nie skrzypiała i nie zdradzała moich planów.
Mam nadzieję, że Zayn nie ma wyczulonego słuchu, tylko dlatego, że mnie
teraz pilnuje, a zapewne olewa mnie i daje wolną rękę, a jego opieka pozostaje
przy tym, żeby nie wychodzić z domu bez jego pisemnej zgody.
Możliwe, że założy kamery obok wejścia, albo jakiś czujnik przy moim
pokoju, a ten wykrywacz czy jak można to nazwać umieści sobie na nadgarstku i
będzie wiedział kiedy się gdzieś ruszam.
Na razie (na szczęście) na to nie wpadł i jestem zadowolona, bo mój plan
może wypalić.
Podeszłam powoli do jednej z moich toreb, które zostawiłam obok szafy,
ale z powodu mojego braku zainteresowania po całym dniu dziwnych zdarzeń,
postanowiłam je rozpakować jutro.
Powoli rozsunęłam torbę i przygryzłam wargę, próbując zrobić to jak
najciszej, żeby tylko nie zwrócić jego uwagi.
Nawet jak zwrócę jego uwagę rozsuwaną torbą, mogę mu wmówić, że szukam
piżamy, a on to zapewne łyknie, bo będzie na tyle mało rozmowny, żeby w to się
pakować i wyjdzie mi to na dobre.
Wyjęłam jedną z sukienek, takich do połowy uda, muszę przyznać, lubię ją
i to bardzo.
Jest taka odpowiednia, ale… na lato.
Mamy zimę, a w Londynie jest zimniej niż w Kalifornii, więc muszę
znaleźć coś innego.
Przegrzebałam zawartość torby i na samym dnie znalazłam jedne spodnie,
takie w sam raz na zimę.
Założyłam te spodnie, wyjęłam jedną z bokserek i jakąś szarą bluzę na
to. Przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że wyglądam, nawet, nawet.
Teraz trudniejsza część zadania – wymykanie się.
Kilka razy wymykałam się z domu, ale to nie było coś w tym rodzaju, że
jak mnie przyłapią to spiorą na kwaśne jabłko, albo zgwałcą, czy coś gorszego.
Nawet wolę nie myśleć, co może mi zrobić gdy mnie przyłapie.
Wzięłam głęboki oddech i skinęłam lekko głową.
Spakowałam wszystkie rozwalone rzeczy do torby, kilka koszulek zwinęłam
w kulkę i położyłam na poduszce, pozostałe które zostawiłam położyłam pod
kołdrą, żeby to wyglądało jak ja, gdy śpię.
Na filmach to niby działało, a ja mam nadzieję, że on będzie na tyle
nawalony, że jak wejdzie tutaj to nie rozpozna tych szmat, tylko będzie myślał,
że to ja.
Uśmiechnęłam się pod nosem, przyglądając swojemu dziełu i muszę
przyznać, było w miarę dobre, żeby go zmylić.
Część zmyłka, zakończona sukcesem.
Teraz część ucieczka.
Cicho podeszłam do drzwi i przystawiłam do nich ucho, nasłuchując czy
aby nie chodzi po korytarzu. Po chwili bezczynnego stania z uchem przy drzwiach
jak jakaś idiotka stwierdziłam, że go nie ma i postanowiłam wyjść z pokoju.
Otworzyłam powoli drzwi, próbując, żeby nie skrzypiały, chociaż w tym
domu chyba wszystko skrzypi, nawet właściciel.
Dom jest zadbany od zewnątrz i to jak cholera, to jest taka wielka
willa, z przodu wielkie schody, po bokach kolumny, wielki dom, który ma kilka
pięter, ale nie znam przejścia na kolejne, więc siedzę tylko na pierwszym.
A w środku… wygląda jak melina pijaka, chociaż Zayn może być uznawany za
alkoholika. Zabraniał mi wejść do swojego pokoju, co mogę tam znaleźć?
Pewnie jakieś sterty pustych puszek po piwie, albo butelek po piwie,
albo winie, w zależności co pił.
Nie mam zamiaru teraz tam iść, zwłaszcza, że mogę się na niego natknąć.
Uderzyłam się w czoło i szybko podeszłam do szafki nocnej. Wzięłam
telefon i wsadziłam go do kieszeni spodni, bo jak będę chodzić po Londynie bez
mapy?
Pokiwałam głową i wyszłam z pokoju, rozglądając się nerwowo po
korytarzu.
Na szczęście na schodach był rozłożony dywan, więc nie będzie tak źle ze
skrzypieniem.
Usłyszałam kroki w jego pokoju i spanikowana zbiegłam na dół, zahaczając
nogami o wystające części dywanu.
Na korytarzu szybko ubrałam buty i narzuciłam kurtkę na ramiona po czym
wybiegłam z domu i pobiegłam prosto przed siebie w ciemne ulice stolicy
Wielkiej Brytanii.
***
Po zwiedzeniu kilku zabytków, zobaczenia London Eye, Big Ben’a i innych
postanowiłam udać się do jakiegoś klubu.
Na mapce widniało ich wiele, ale postanowiłam iść do jakiegoś blisko
jego domu, żeby w razie potrzeby jakoś szybko uciec czy coś.
Klub był mały, nawet na mapce był zaznaczony jako jeden z mniejszych,
ale jakże przestronny zważając na to, że bawiło się tutaj około dwustu osób, a
nadal było miejsce.
Neonowe światła biły po oczach i musiałam dobrze uważać, żeby nie wpaść
na parkiet. Był on osadzony poniżej poziomu podłogi, prowadziły na niego dwa
małe schodki, był wyłożony parkietem w jasnych kolorach, który co jakiś czas
odbijał światła reflektorów z sufitu.
Przeszłam prawie po ścianie obok zalanych ludzi, którzy właśnie ściany
wybrali sobie na miejsce schadzek i o ocierania się o siebie.
To troszkę niezręczne, ale jak ktoś tak lubi, to niech tak robi.
Dostałam się do baru, przy którym siedział jakiś chłopak z ciemnymi
włosami na oko dwadzieścia lat i dziewczyna – blondynka z włosami związanymi w
kucyk, na oko dziewiętnaście.
Usiadłam obok nich i zamówiłam drinka. Zaczęłam kręcić się na krześle,
kiedy poczułam, że ktoś mnie obserwuje.
Zaczęłam się lekko rozglądać, a na moim policzku zagościła gęsia skórka,
odwróciłam się więc w prawo i…
Kurwa.
Spaliłam po całości.
Dziewczyna trajkotała w najlepsze, a ten ciemnowłosy chłopak wpatrywał
się we mnie popijając piwo.
Przełknęłam ślinę i złapałam się za policzki, które już teraz były
czerwone.
Po jego wzroku mogłam wywnioskować, że ma dla mnie karę i to okropną
karę.
Zayn odstawił piwo na blat i przeprosił dziewczynę, która wciąż nawijała,
co jakiś czas strzelając gumą do żucia.
Zszedł z krzesełka i widziałam, że ma zamiar iść w moją stronę, więc
odwróciłam się przodem do barmana i posłałam mu lekki uśmiech.
On tylko skinął głową i uniósł kącik ust, stawiając przede mną drinka.
Chciałam się napić, ale poczułam mocne szarpnięcie, które ściągnęło mnie
z krzesła prosto w ramiona wściekłego Malika, ciskającego pioruny z oczu.
Uśmiechnęłam się słabo i zachichotałam nerwowo, a on tylko zacisnął
palce na moim ramieniu i prawie powlókł w stronę toalet.
Jeśli jego kara to spuszczenie głowy w męskim kiblu to dam radę, ale
jeśli ma zamiar mnie bić mopem, to podziękuję, chyba że chce się jeszcze
ostrzej zabawić i mnie zgwałci na umywalce.
W korytarzu obok toalet też było pełno mizdrzących się par, które
praktycznie się połykały.
Zaśmiałam się pod nosem, przypominając sobie gif, jaki kiedyś widziałam,
jak dwie ryby się prawie zjadały z podpisem „pary XXI wieku”.
- Z czego się śmiejesz? – syknął Malik, przyciskając mnie do ściany
pomiędzy drzwiami toalet.
- Przypomniał mi się gif – wzruszyłam jedynie ramionami, przez co
zostałam mocniej przyparta do ściany.
- Nie pyskuj – zacisnął zęby, a ja wywróciłam oczami.
- Śmieję się z tej twojej blondi, która teraz załamuje się, bo poszedłeś
pieprzyć mnie do kibla – uśmiechnęłam się słodko, trzepocząc rzęsami.
Zamyślił się na chwilę po czym uniósł rękę zapewne, żeby mnie uderzyć.
Złapał mój podbródek w palce i zaczął oglądać uważnie moją twarz. Kiedy
skończył uniósł moją głowę i bez ostrzeżenia wpił się w moje usta.
Pisnęłam i odepchnęłam go, dodatkowo uderzając w policzek.
Syknął cicho, łapiąc się za obolałe miejsce i oblizując usta.
- Nie jesteś łatwa – mruknął po chwili, zaciskając dłonie na mojej
bluzie. – Ale ja lubię takie jak ty – uniósł lekko brew, skanując mnie
wzrokiem. – Zadziorne, seksowne dziewczyny, które nie dają się za pierwszym
razem – pokiwał głową, gładząc dłońmi moje boki. – Kiedyś będziesz moja, czy
tego chcesz, czy nie. Na razie, mam inne, a ty musisz to akceptować. Będę je
przyprowadzał do domu, będziesz słuchać ich jęków i tego jak proszą o więcej,
będziesz chciała być na ich miejscu.
- Przestaniesz paplać jak cię pocałuję? – mruknęłam, unosząc brew, a on
tylko zaśmiał się cicho.
- Tak, pocałunki pomagają, ale nie od ciebie. Od ciebie są mdłe, takie
jak ty. Może jesteś seksowna, przynajmniej podejrzewam, że jesteś, chociaż jak
chodzisz w workach na śmieci to tego nie widać.
Zacisnęłam zęby i znów go uderzyłam, tym razem w drugi policzek.
- Tylko dlatego, że nie chcę się pieprzyć z pierdolonym kasanową którym
jesteś, nie oznacza, że jestem mdła. Nie jestem taka jak twoje dziwki i nigdy
nie będę. Może kiedyś mnie zdobędziesz, ale nie zrobisz ze mnie taniej, pustej
lalki – syknęłam i wyrwałam się z jego uścisku, pospiesznie idąc do baru.
Jego wcześniejsza znajoma jeszcze tam siedziała, kiedy przechodziłam
obok popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się lekko.
- Jak było? – spytała, upijając łyk drinka.
Wzruszyłam lekko ramionami.
- Nijak, nie zrobił mi nic – mruknęłam pijąc swojego drinka.
Dziewczyna zmarszczyła lekko brwi, analizując moje słowa. Odstawiła
szklankę i popatrzyła na mnie badawczo.
- Wiesz, że on nigdy nie odpuszcza? A jeśli dał ci spokój, to znak, że
jesteś dla niego kimś więcej – pokiwała lekko głową. – On jest typem, który nie
daje za wygraną, kiedy czegoś chce. Widziałam jego wzrok, myślałam, że po tym
nie będziesz mogła siedzieć, a tutaj on nie wraca, a ty jesteś jeszcze bardziej
wściekła niż on był – pokręciła głową, mrużąc wzrok. – Co zrobił?
- Chciał się do mnie dobierać, pocałował mnie, odepchnęłam go,
strzeliłam z liścia, zaczął mnie wyzywać, to znowu mu strzeliłam i przyszłam –
wzruszyłam ramionami, a dziewczyna prawie zakrztusiła się drinkiem.
- Uderzyłaś go? – wytrzeszczyła na mnie oczy, a ja niewinnie wzruszyłam
ramionami.
- Tak, a co? – uniosłam brew, a dziewczyna przetarła twarz.
- Skoro jeszcze żyjesz to musisz być kimś ważnym – pokiwała głową,
kończąc swojego drinka. – Tak właściwie to jestem Ellie, jego znajoma –
uśmiechnęła się lekko, podając mi dłoń, którą przyjęłam i uścisnęłam lekko.
- Victoria, ale wszyscy mówią mi Tori – posłałam jej uśmiech, który
odwzajemniła.
***
Fuknęłam pod nosem, kiedy wyprowadzał mnie z klubu, sam się zataczał,
ale prowadził mnie, to tak dziwnie wyglądało, ale raczej nic nie mogłam z tym
zrobić.
Prowadził mnie ulicami do domu i burczał coś pod nosem, zapewne dlatego,
że stracił orientację w terenie i wyprowadził nas do centrum miasta zamiast na
przedmieścia.
Czasami dziwię się sobie, że to właśnie on – teraz nachlany prawie do
nieprzytomności dupek, który chciał mnie zgwałcić – jest moim idolem.
Ale urzekł mnie, bo to prawda.
Urzekł mnie swoim wdziękiem, swoim głosem, swoim zachowaniem, ale to
było na początku zespołu, ja teraz nie poznaję tego chłopca w bejsbolówce.
Gdzie jest bejsbolówka? Kolorowe rurki, które wisiały i odsłaniały jego
bokserki? Gdzie są buty z Nike, których miał multum? Gdzie jest grzywka? Gdzie
jest uśmiech?
Bejsbolówkę zastąpiła skórzana kurtka, która dodaje mu uroku
niegrzecznego chłopca. Kolorowe rurki zastąpiły zwykłe czarne spodnie, czasami
rurki, czasami nie. Buty z Nike? Nosi, ale tylko Air Maxy, albo nosi jakieś
zwykłe glany. Grzywka? Stoi na baczność ustawiona przez chyba pół słoiczka
żelu, który wylał na włosy. A uśmiech? Zasłania go fajka, albo broda, która rok
temu skomponowana z ciemnym golfem zasłoniła mu szyję. Teraz jestem z niego
dumna, ogolił się.
- Może ja nas zaprowadzę do domu? – mruknąłem, kiedy rozglądał się po
ulicach.
- Dobra – fuknął pod nosem, a ja złapałam jego dłoń i pociągnęłam w
stronę domu. – Ale nie myśl, że coś tym wskórasz.
Wywróciłam oczami na jego groźby, chociaż możliwe, że coś może mi zrobić,
tylko pytanie – co?
Ulice były dobrze oświetlone, ale on nadal potykał się o własne nogi,
albo o chodnik.
Pijany dekiel.
Westchnęłam cicho i zerknęłam na niego.
- Daj mi klucze do domu – mruknęłam, wyciągając do niego dłoń.
- Znajdź sobie – zaśmiał się pod nosem, a ja bez niczego włożyłam dłoń
do tylnej kieszeni jego spodni i wyjęłam pęk kluczy. – Nie macaj mnie –
parsknął głośno.
Zacisnęłam zęby i szarpnęłam nim. Otworzyłam drzwi do domu i wepchnęłam
go do środka.
Popatrzył na mnie i pociągnął na górę.
Zacisnęłam lekko wargi, ciągle za nim idąc. Gdy znaleźliśmy się na górze
on otworzył drzwi do mojego pokoju, wepchnął mnie do środka i zamknął je na klucz.
Zamknął mnie w pokoju. Nie mogę nigdzie wyjść…
___________________________________________
Witam.
Co sądzicie o tym rozdziale?
Na 100% jest gorszy i krótszy od poprzedniego, ale... nie miałam zbytnio pomysłu, przepraszam.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
20 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ
OFICJALNY HASHTAG - #FakePL
Wasza @sweetiezialler x